Palenie pomaga tłumić dawne smutki. Aby stać się wolnym, trzeba je "wziąć na klatę, jeszcze raz poczuć i ochota na papierosy zniknie samoistnie.

Boję się utraty pracy

Czy to jest prawdziwy powód do stresu? Czy brak pieniędzy jest prawdziwym źródłem lęku? Czy to, że "rodzina wyląduje na ulicy" to uzasadniona obawa?

 

 

 

 

Lęk z automatu - nawykowa reakcja martwienia się

Zwłaszcza w tak zwanych dzisiejszych czasach obciążenie z powodu utraty pracy, redukcji pracy czy innych rodzajów zagrożenia naszych środków do życia, jest uznawane za bardzo istotny i częsty "powód" do stresu. Wierząc, że jest to bezpośrednia przyczyna naszych zmartwień, próbujemy "usuwać" ją, aby stresu się pozbyć lub - nie mogąc jej usunąć, zamartwiamy się z jej powodu i wyrywamy włosy z głowy. Całkiem to poniekąd logiczne. Niestety, prawda jest taka, że wkładając wysiłek w usuwanie lub martwienie się z powodu czegoś, co nie jest bezpośrednią przyczyną naszego stresu, a nawet - ośmielę się stwierdzić - jego skutkiem, nieświadomie narażamy się na stres jeszcze większy, gdyż - faktyczną przyczynę pozostawiając ciągle nierozpoznaną, a nasz problem nadal nierozwiązany - dokładamy sobie dodatkowego naprężenia i napięcia.
 

Skąd zatem ten stres jak nie z rzeczywistości zewnętrznej?

Co powoduje zatem nasz stres? Czy rzeczywiście wizja naszej rodziny obdartej, głodnej i na bruku? Oczywiście te obrazy, powtarzane przez wiele osób, z czasem mogą się utrwalić i zadomowić w naszej własnej głowie, czy są one jednak rzeczywistym problemem? Czy prawdą jest, że gdy stracimy pracę i nie będziemy w stanie przez jakiś czas zapłacić rachunków, tak się może stać?
 

Przyszłości nie znamy, więc martwimy się filmem we własnym kinie

Oczywiście teoretycznie jest taka możliwość, jednakże jej prawdopodobieństwo jest bardzo znikome. Dlaczego? Po pierwsze, nie żyjemy na świecie sami. Mamy dalsze rodziny i krewnych, znajomych, niektórzy z nas przyjaciół, sąsiadów i obcych ludzi, których - w razie potrzeby, możemy powiadomić o naszej sytuacji. Jest internet, jest potężny Facebook i inne media społecznościowe. Potencjalnie jest masę możliwości uzyskania niemal natychmiastowego wsparcia w uzyskaniu przynajmniej jedzenia, odzieży czy schronienia. Oczywiście nie ma gwarancji, że uzyskalibyśmy pomoc w zapłaceniu rachunków, gdybyśmy przez jakiś czas nie mieli pracy - choć pewności, że tak by się nie stało - również nie, ale nawet jeśli, to rzeczywistość nie jest taka zła i straszna jak się wydaje i daje nam - jeśli tylko chcemy to zobaczyć (to ważna uwaga), “poślizg” w postaci paru nawet miesięcy na zorganizowanie się w nowy sposób.
 

Więcej rozwiązań dla tych, którzy patrzą bez "emocjonalnych okularów"

Bank, który nam udziela kredytu hipotecznego - odpowiednio powiadomiony o naszej sytuacji - na naszą prośbę - bo tam też pracują ludzie - może nam udzielić kredytowych “wakacji” i wesprzeć w trudnej sytuacji - nie wyrzuci nas z naszego domu na bruk. Musimy jednak wykonać pewien ruch i zgłosić się w celu porozmawiania o tej sytuacji do naszego banku.
 
Dostawcy prądu i gazu oraz wody - również jeśli zgłosić się do nich i powiadomić o sytuacji, w której się znaleźliśmy, umożliwiają rozłożenie zaległych opłat na raty. Zatem posiłki ugotujemy i podgrzejemy, pranie wypierzemy, umyjemy się i skorzystamy z toalety oraz po ciemku i w zimnym mieszkaniu siedzieć nie musimy.
 
Kwestia komunikacji - telefon i internet dla utrzymania się w kontakcie z innymi oraz aktywnego poszukiwania możliwości dochodu. W kwestii telefonu, w dzisiejszych czasach w zasadzie taryfa telefonii komórkowej przestaje być niezbędna do życia. Jeśli mamy dostęp do wi-fi (nawet w sklepie czy w tramwaju lub na stacji benzynowej i w coraz większej ilości miejsc, zwłaszcza w większych miastach, że o możliwościach naszych znajomych nie wspomnę), w większość miejsc możemy zadzwonić przez Messengera czy WhatsAppa oraz zapewne inne komunikatory - poproszę o wsparcie w tym temacie, bo mało się na tym znam osobiście. Niemniej, da się za darmo zadzwonić jeśli się chce.
 
Jakiej niemalże by kwestii nie tknąć - jest do dyspozycji masa rozwiązań. Na bruku nie wylądujemy ani my ani nasza rodzina. Musielibyśmy się naprawdę bardzo postarać, żeby tak się skończyło w sytuacji, kiedy stracimy pracę.
 

Prawdziwy lęk pochodzi z przeszłości, a teraźniejszość go tylko uruchamia

O co zatem chodzi? Czego w takim razie dotyczy nasz stres, kiedy o utracie pracy sobie pomyślimy lub słyszymy, kiedy przytrafia się to innym? Albo - dlaczego boimy się zmienić pracę, która nam nie odpowiada, zwłaszcza “w dzisiejszych trudnych czasach”, kiedy “nie można być wybrednym” i “trzeba brać wszystko jak leci” lub “trzymać się pracy kurczowo, bo nigdy nic nie wiadomo”? Czego boimy się tak naprawdę, skoro - jak widać - nawet w przypadku kilkumiesięcznego pozostawania bez dochodu, można sobie z całą rodziną jakoś poradzić i żyć godnie?
 
Gdy zajrzeć głębiej “pod maskę”, okazuje się, że prawdziwe lęki dotyczą nie faktycznych możliwości przetrwania, ale innych, często utrwalonych w dzieciństwie kwestii, które kojarzymy dość osobiście z utratą pracy. I nie mają one nic wspólnego z realnymi możliwościami przetrwania naszej rodziny w trudniejszym okresie.
 
Boimy się utraty pracy nie dlatego, że umrzemy z głodu my i nasza rodzina, ale że “zawiedziemy” najbliższych, okażemy się “do niczego”, “nie dość dobrzy” dla swojego partnera czy dzieci, “nie potrafiący” zadbać o bliskich, “niemęscy” (w przypadku panów) - bo oczywiście “obowiązek” utrzymania rodziny mamy “wbity” genetycznie i tym podobnie. Ponadto, gdyby faktycznie utrata pracy nastąpiła, obawiamy się jak byśmy się czuli gdybyśmy musieli poprosić o pomoc. Zwykłe poproszenie o pomoc mogłoby dla nas oznaczać upokorzenie, strach przed tym, że okazaliśmy się słabi, że jesteśmy nieudacznikami, życiowymi ofermami itepe, a także musielibyśmy się zmierzyć z potencjalnym uczuciem odrzucenia gdyby niektóre nasze prośby spotkały się z czyjąś odmową, gdyż zwykliśmy odmowę kojarzyć z odrzuceniem, a nie zwykłym powiedzeniem “nie”. Jeden lęk, lekko potrącony, powodowałby eksplozję kolejnego. Czujemy to podskórnie i obawiamy przejść przez ten labirynt. Całe spektrum potencjalnych scenariuszy w głowie, jakie mamy, gdyby zabrakło nam nagle pieniędzy i musielibyśmy skorzystać z zasobów zależnych od innych ludzi, na co “oni” mogliby nas narazić gdybyśmy zmuszeni byli o to i owo poprosić, wywołuje w nas strach i mrozi krew. Mogłoby się okazać również - i tego się też możemy obawiać, że tak naprawdę - wielu dotychczasowych “przyjaciół” wcale pomóc nam nie chce i musimy zderzyć się z prawdą o jakości naszych znajomości i zweryfikować, kto jest naszym prawdziwym przyjacielem, a kto nie lub - zmuszeni bylibyśmy spojrzeć w oczy komuś, komu sami kiedyś odmówiliśmy, a teraz potrzebujemy jego pomocy i zweryfikować jakimi przyjaciółmi byliśmy i jesteśmy my sami.
 

Wiara w to, co jest nieprawdą o nas

Utrata pracy lub jej sama tylko wizja uruchamia nasz ukryty lęk przed ujawnieniem tego w co wierzymy, że jest prawdą - iż jesteśmy kiepscy. Dopóki mamy pracę - jesteśmy "kimś", a w momencie, kiedy ją tracimy - jesteśmy "nikim". Oczywista nieprawda. Żadna praca i żadne pieniądze nie określają naszej wartości jako ludzi. Choćbyśmy byli bez grosza, a nasza rodzina faktycznie "na bruku" - nadal jesteśmy wartościowi i nic nie jest tego w stanie zmienić. To nieprawda, w którą kiedyś uwierzyliśmy i którą sytuacja potencjalnej lub faktycznej utraty pracy jedynie ujawnia - podając ją nam "na tacy", aby móc się nią troskliwie zająć, obejrzeć pod lupą, przyjąć do wiadomości i czule pożegnać jako już nieaktualną w naszym życiu.
 

Cieszyć się z problemów jako okazji do uzdrowienia

Nasze serca skrywają wiele tajemnic o naszych lękach. Utrata pracy czy ogólnie tzw. środków do życia, a w zasadzie nawet tylko myśl o nich uruchamiają całą ich lawinę. Ważne jest, aby przyjrzeć się sobie uważnie i zamiast tracić czas i energię na walkę z wiatrakami, czyli nerwowe wykańczanie dzień po dniu w pracy, “której musimy się trzymać”, nie mogąc spać po nocach czy zatruwając siebie i innych snuciem czarnych scenariuszy, usiąść wygodnie z kieliszkiem wina, w wannie z ciepłą kąpielą czy jakkolwiek lubimy - z życzliwą duszą naprzeciwko lub w zaciszu własnego umysłu i zadać sobie pytanie czego tak naprawdę się w tej sytuacji boimy, bo jeśli myślimy, że utraty pracy jako takiej, to nie jest to prawdziwy powód. Pamiętajmy, że prawda nas wyzwoli. Może nie od samej sytuacji, ale od stresu i blokady na widzenie konstruktywnych rozwiązań - na pewno.
 
 

 

Powrót na górę strony

09 marca 2021

Lista artykułów

Lista kategorii tematycznych

zapraszam na mój profil na Instagramie:
pytania, które - zmieniając świadomość - zmieniają życie

Uzdrawianie siłami natury

Agnieszka Pareto

SESJE INDYWIDUALNE

online

KLIKNIJ po więcej informacji

KONTAKT

kontakt@agnieszkapareto.com