Starość to nie nieuchronność. Wiek to nieuchronność, a ten nie niesie z sobą negatywu, chyba. Negatyw jest w naszym umyśle, a ten można zakwestionować

Kiedy znika ochota na fizyczne zbliżenie w związku - po dowolnej stronie

Jeśli tracimy ochotę na truskawki - nikt nie robi z tego powodu żadnego "halo", kiedy jednak ktoś traci ochotę na intymność w związku - zaczyna się problem. O co tu chodzi?

 

 

 

 

Apetyt na intymność "liczy się" inaczej

Można sobie wyobrazić związek, w którym taki moment witany jest jak każdy inny - “normalnie”, tak jak nie widzimy problemu w tym, że czasem przez dłuższy czas mamy apetyt na coś, a czasem na jakiś czas go tracimy, co z reguły nie budzi żadnych kontrowersji ani fali niekomfortowych uczuć. Jest jednak coś takiego w relacji intymnej, iż utrata na nią apetytu przez jedną ze stron w związku partnerskim może wywołać tsunami.

 

Nierzadko odbywa się to przy udziale uczucia paniki… I co teraz?! Pojawia się obawa przed… katastrofą. Nie wiemy dokładnie czego tak naprawdę się obawiamy. I nie dowiemy się, dopóki swoim obawom - niezależnie czy jesteśmy po stronie tego, który stracił ochotę czy tego, który intymnego bycia z partnerem został pozbawiony - nie spojrzymy prosto w twarz.

 

Czy ja mam prawo "nie chcieć"?

I jeśli my tracimy ochotę… Rodzi się lawina podminowanych emocjonalnie pytań typu: Coś ze mną nie tak? Już go/jej nie kocham? Powiedzieć o tym wprost czy czekać aż sam(-a) się domyśli? Udawać “ból głowy”, kiedy pojawi się okazja do zbliżenia? A co, jeśli odejdzie? A co, jeśli zacznie mnie zdradzać? Może powinnam(-ienem) się zmusić?...

 

A może (on - ona) ma ukryty motyw?

Jeśli to my jesteśmy tymi, którzy intymnego kontaktu zostali pozbawieni… Już mnie nie chce, nie kocha? Ma kogoś? Już nie jestem atrakcyjny(-a)? Może źle wyglądam? Może muszę zacząć więcej chodzić na siłownię?

 

Bez względu na to którą stroną w tej sytuacji jesteśmy, ale szczególnie, gdy tą, która na zbliżenie by ochotę miała, zanim otworzymy usta i - sfrustrowani rzucimy kamieniem słów w partnera, przyjrzyjmy się w miarę mozliwości temu wszystkiemu, co ta sytuacja w nas wyłania. Co to za rój myśli? Czyja to jest opowieść? O kim to jest opowieść? Ale przede wszystkim - CZY TO JEST PRAWDA?

 

Gdzie szukać prawdy?

Do czego się odnieść, żeby móc sobie na to w ogóle odpowiedzieć? Czy jest ktoś, kto umie odpowiedzieć? Jeśli tak, to gdzie takiego kogoś szukać?

 

Wątpliwość tą od tysięcy lat próbowali rozwiewać filozofowie, mędrcy, prorocy, szamani, szamanki i wiedźmy (te, które wiedzą) - i tok rozumowania doprowadzał ich zazwyczaj do tego samego miejsca. Odpowiedzi na to czy coś jest prawdą o tym, co podpowiadają nam w takich sytuacjach nasze myśli, możemy znaleźć wyłącznie w sobie samych. A do czasu jej znalezienia, szczególnie jedna wydaje mi się tutaj bardzo realistyczna: “Nie wiem”. Po prostu nie wiem - i ten fakt jedynie jest bezsprzeczny.

 

Źródło tego co czujemy jest wyłącznie w nas

Zdarzenia z naszej rzeczywistości pomagają jedynie poruszyć to, co w nas już od dawna było, abyśmy mogli przeżyć świadomie to, odczuwania czego kiedyś uniknęliśmy z obawy przed cierpieniem, i nie ma to związku z tym, czy nasz partner ma czy nie ma ochoty na fizyczny z nami kontakt. Lub - czy na ten kontakt nie mamy ochoty my sami.

 

Czy szczera rozmowa w takiej sytuacji oczyści atmosferę i odciąży obie strony przed czuciem się - z jednej strony ofiarą, z drugiej - sprawcą? Czy jest jednoznaczna odpowiedź na pytanie: dlaczego nie masz ochoty na seks ze mną? Dlaczego nie mam ochoty na seks z tobą? Czy to ma jakikolwiek związek z tobą? Czy ma to jakikolwiek związek, że jest coś “nie w porządku” między nami?

 

Intymnośc lub jej brak nic nie mówi o jakości związku

Czy to, że w związku jest seks zawsze oznacza, że wszystko jest w związku ok? Znamy wiele sytuacji, gdzie seks między partnerami nie musi wcale oznaczać więzi i bliskości. Czasem wręcz przeciwnie. To zatem nasz umysł wytwarza w nas przekonanie, że utrata seksu w partnerstwie wiąże się z utratą więzi i partnera. A może jest dokładnie odwrotnie? Może - tak jak wszystko w naturze, która ma charakter falowy jak dzień i noc - okresy ochoty na intymność i braku zainteresowania są naturalne i naprzemienne jak pory roku? Może to tylko stary lęk wychodzi z szafy?

 

To tylko w naszej zachodniej cywilizacji seks jest “funkcją”, którą “powinniśmy” mieć stale załączoną, żeby nie być uznanymi lub uznać się sami za “wadliwie funkcjonujących”.

 

Mieć prawo do niechcenia

Być może potrzebujemy tej przestrzeni w jakimkolwiek związku z drugim człowiekiem, żeby nie musieć być wiecznym seksualnym cyborgiem, który - w chwili “technicznej” przerwy - zalewany jest potopem obaw i pretensji partnera z jednej strony i poczuciem winy wobec niego - z drugiej? Może tęsknimy za dojrzałością partnera, który w takiej chwili po prostu przyjmie to jako coś zupełnie naturalnego, bez śledztw, podejrzeń o niewierność i lawiny pretensji - i umożliwi nam ze spokojem oddać się swojemu naturalnemu okresowi seksualnej abstynencji, pozostając z nami w czułości, więzi i bliskości, a nie - obarczając nas swoim przerażeniem i swoimi reakcjami w tym przerażeniu?

 

Jeśli jesteśmy tymi po drugiej stronie barykady - tymi, którym się grunt stałości związku zachwiał pod stopami… Czy to wszystko, co wpływa na nasz stan ducha, to prawda? Czy to, że partner przestał mieć apetyt na zbliżenie z nami mówi, że nas już nie kocha? A czy my kochamy jego w tym samym czasie? Czy jesteśmy w stanie go kochać? Czy my w ogóle bierzemy go w tej sytuacji pod uwagę? Czy my się zastanawiamy, co on może teraz czuć? Czy jesteśmy z nim blisko? Czy to właśnie nasze, a nie jego uczucia stwarzają dystans w naszej relacji, bo “czujemy się odtrąceni”? Czy, czując to, co czujemy, jesteśmy w stanie myśleć o kimkolwiek i czymkolwiek, poza własnym bólem? Jak to tak naprawdę u nas jest?

 

A co jeśli intymność już nigdy nie wróci?

Pytanie, co w sytuacji, kiedy ochota na seks nam lub partnerowi nie wróci? Czy związek ma szansę przetrwać? Czy jesteśmy gotowi zderzyć się z prawdą, że na nic nie mamy gwarancji w życiu? I że nawet jeśli ochota na seks by nam nie wróciła, to nie będzie świadczyło o tym, że jesteśmy nienormalni lub nienormalny jest nasz partner? Jaka zresztą jest definicja normalności we wszechświecie, w którym żyjemy? Jak długa abstynencja seksualna w związku (czy może w ogóle jakakolwiek) zasługuje na miano normalnej, a jaka już nie? Czy to są jakieś wartości obiektywne czy też wytwory naszego uwarunkowanego myślenia? Czym jest seks w naszej relacji z partnerem? Czym byłaby nasza z nim relacja gdybyśmy wiedzieli, że możemy seksu z nim nigdy więcej nie doświadczyć? A co, gdyby uniemożliwiła mu to choroba lub wypadek? Czy to miałoby dla nas jakieś znaczenie? Czy ta różnica wpłynęłaby na nas inaczej? I czy - oprócz naszej percepcji - jest w tym jakakolwiek różnica? Kim jest dla nas nasz partner? Co wnosi w nasze życie? Czy mamy go po coś czy pomimo czegoś? Czy “służy” nam do zaspokajania naszych potrzeb? A może cieszy nas sam fakt jego istnienia i tak naprawdę nic od niego nie potrzebujemy poza tym, żeby był i żeby było mu dobrze?

 

Jak ty mi nie dasz, to da mi ktoś inny!

Przy tej specyficznej sytuacji, w której się znaleźliśmy, możemy zmierzyć się z jeszcze innym rodzajem okazji do zastanowienia - wszak jesteśmy (?) wolnymi ludźmi i nasz partner, który zderzył się z naszą potrzebą seksualnej abstynencji, może (nie musi) zechcieć poszukać seksu w innym towarzystwie i będzie miał do tego pełne prawo - czy chcemy tego czy nie - podobnie jak my w odwrotnej sytuacji. Pytanie czy chcemy funkcjonować w takim związku. Jeśli chcemy - ok. Jeśli nie chcemy - też ok. Jest moment, żeby przyjrzeć się własnym preferencjom i wartościom.

 

Nie ma jednego przepisu na związek, bo też w świecie całkiem dobrze funkcjonują pary, które łączy więź, a relacje intymne mają z innymi ludźmi lub nie mają ich wcale czy też ma je jedynie jedna ze stron i jest to dla nich w porządku. Nie jest to ani dobre ani złe - po prostu inne. Nie musi nam odpowiadać i nie musimy się do funkcjonowania w takim związku zmuszać. Aby związek dobrze funkcjonował - potrzeba na to zgody obu stron równocześnie.

 

Kryzys intymności wspaniałą okazją do "porządków" w relacji i nowej jakości

Pojawienie się seksualnej abstynencji w partnerstwie i towarzyszące jej emocje to doskonały moment w życiu pary na głęboką refleksję na temat, co nas faktycznie łączy i co kto z nas potrzebuje w swoim wnętrzu poukładać, a “zanik” pożycia jest świetnym katalizatorem uruchamiającym wiele niezałatwionych w nas dawnych lęków, zwłaszcza przed odrzuceniem. Sam w sobie - jest całkiem naturalnym, zwyczajnym procesem, takim jak każdy inny fizjologiczny proces. To tylko historia ludzkości “naładowała” go emocjonalnie i uczyniła z niego silny ładunek wybuchowy.

 

Niewątpliwie, zarówno ta strona, która traci ochotę na intymne pożycie, jak i ta, której tego od partnera zabrakło, są w bardzo wrażliwej i delikatnej sytuacji. Tej pierwszej - z jakichś powodów, przychodzi taki akurat moment w życiu, charakteryzujący się obniżeniem libido, a tej drugiej - jeśli drzemie w niej gros niezałatwionych własnych kwestii - wali się dotychczasowy świat. Niezależnie od tego jak trudno zmierzyć się z sytuacją tego “odtrąconego”, nie pomoże w żaden sposób oskarżanie, podejrzewanie, ataki furii, frustracji i zazdrości, aby przejść przez ten trudny okres w partnerstwie osób, w którym przynajmniej jedna niesie w sobie niezałatwione z przeszłości problemy.

 

Posiedzieć przez chwilę w jaskini swojej samotności

Jeśli jesteśmy w tej właśnie roli, i nam, i naszemu partnerowi, i dobru naszego związku lub - co też jest możliwe - dobremu jego zakończeniu - zrobi najlepiej wycofanie do własnego wnętrza z całym wachlarzem uczuć, które ta sytuacja w nas budzi i całkowite poddanie się ich fali. Ta podróż może nie być przyjemna w pierwszej chwili, bo wystawi nas na odczuwanie czegoś, czego czuć “nie chcemy” - smutku, żalu, rozpaczy i całej zwerbalizowanej kolekcji przekonań - fałszywych “prawd” o odrzuceniu, byciu niechcianym, nie dość dobrym, nie zasługującym na miłość, i wielu podobnych. Dopiero jednak wówczas, gdy pozwolimy energii tej fali emocji się w nas w pełni wyczerpać, staniemy się wolni i będziemy w stanie zweryfikować siebie na nowo jako jednostki i jako partnerów naszych partnerów. Dopiero wówczas będziemy mogli wejść w związek jako inni ludzie. Lub - związek zakończyć w pokoju, jeśli się okaże, iż intymność była tak naprawdę jedynym, co nas z naszym partnerem łączyło.

 

 

 

Powrót na górę strony

27 marca 2021

Lista artykułów

Lista kategorii tematycznych

zapraszam na mój profil na Instagramie:
pytania, które - zmieniając świadomość - zmieniają życie

Uzdrawianie siłami natury

Agnieszka Pareto

SESJE INDYWIDUALNE

online

KLIKNIJ po więcej informacji

KONTAKT

kontakt@agnieszkapareto.com