Organizm posiada zdolność samoleczenia i samoregeneracji. Wystarczy mu na to pozwolić i zaniechać tłumienia objawów.
22 lipca 2020

Czy można się wyleczyć bez leczenia?

Choroba nie służy do zwalczania, ale do poddania się jej bez walki. Objawy są informacjami o zachwianiu równowagi organizmu. Ich usuwanie w drodze do szybkiego komfortu, to częsty błąd w myśleniu. 

 

 

 

 

Choroba nie zniknie tak długo dopóki nie usuniemy jej prawdziwej przyczyny, a nie takiej jaka nam się wydaje prawdziwa

Wiemy, iż jesteśmy chorzy - po objawach. Choroba "się objawia". I jest nieprzyjemna, jak to choroba, więc człowiek chce się jej jak najszybciej "pozbyć" i znów czuć się dobrze. Jeśli nie wie, skąd choroba się wzięła i nie usunie jej przyczyny, usunie jedynie objawy i sztucznie doprowadzi do dobrego samopoczucia. A przyczyna nadal będzie próbowała się ujawnić. Skoro nie udało jej się tak, zrobi to inaczej. Działa jak woda - jeśli tylko zatkamy doraźnie dziurę w rurze - wycieknie z innej strony, jeśli źródło wycieku nie zostanie zlokalizowane i usunięte.

 

Szczególnie w przypadku chorób przewlekłych i uważanych za takie, które nie pozbawią nas życia gwałtownie, ale są uciążliwe, trudno jest dociec, co było ich początkiem. Przyczyna może być ukryta bardzo głęboko i nawet po wnikliwej analizie nie do końca jasna.

 

Nie tam przyczyna, gdzie pojawia się symptom

Dodatkowo, fakt, iż objawy pojawiają się na przykład w zatokach, czyli w obszarze głowy, rodzi pokusę, aby interweniować właśnie w tym rejonie, jeśli w rejonie płuc - to w płucach, jeśli w żołądku - to lekami na żołądek, jeśli w nerkach - to lekami na nerki itp. Problem natomiast może być umiejscowiony w zupełnie odległej części ciała. Problemy zatok na przykład, często związane są z dysfunkcją jelit, a problem astmy - z podrażnieniem nerwu błędnego. Nie jest również nowością, bo już faktem znanym w tradycyjnej medycynie chińskiej sprzed tysięcy lat wstecz, iż nie tylko objaw i jego przyczyna mogą leżeć na dwóch skrajnie oddalonych od siebie biegunach ciała, ale przyczyna choroby może wynikać nawet nie z ciała, ale ze stanu psychiki. 

 

Obserwacja życia pacjenta - kluczem do zrozumienia skąd jego choroba się wzięła 

Szamani plemion indiańskich, żeby "zdiagnozować" pacjenta, który zgłaszał im swój problem, zamieszkiwali z nim w jego domu na długie dni, żeby poznać jego całe środowisko, relacje z domownikami i sąsiadami, obserwowali jego sposób odżywiania, spania, załatwiania potrzeb fizjologicznych i dosłownie całe jego życie w jego naturalnym otoczeniu, wiedząc doskonale, iż wszystko bez wyjątku ma istotny wpływ na bieżącą kondycję człowieka.

 

Zachodnia medycyna ma do zaoferowania głównie ulgę w cierpieniu nie sięgającą do przyczyny choroby

My w swoim wysokim rozwoju cywilizacyjnym doszliśmy do tego, iż wizyta u lekarza trwa 10 minut (chyba, że mamy pieniądze na wizytę prywatną - to wtedy trochę dłużej) i w tym czasie dochodzi do diagnozy często bardzo skomplikowanego i długo "hodowanego" schorzenia, na które dostajemy parę specyfików, żeby poczuć szybką ulgę. Następny, proszę!

 

Nikt nie jest winny, ale nieznajomość prawa, którym się rządzi choroba, nie zwalnia od odpowiedzialności

Nie jest winny niczemu lekarz i nie ma też sensu, według mnie, szukanie winnych gdziekolwiek w tym systemie. Chodzi o uzmysłowienie sobie, że nikt za nas ani nas nie zrozumie ani tym bardziej nie wyleczy. Lekarz może nam jedynie przynieść ulgę. Jeśli ma to miejsce od czasu do czasu - szkody wielkiej nie będzie. Gdy jednak pozwolimy sobie na przynoszenie tej ulgi za każdym razem, gdy występują dolegliwości, w zastępstwie wnikliwej analizy wszystkiego, co może na nie mieć wpływ, wówczas narażamy się na poważne i długoterminowe kłopoty zdrowotne. Choroba "zaduszona" lekami nie znika. Schodzi do podziemia i wychodzi pod postacią innej choroby, którą traktujemy jako nową, kolejną do "zwalczenia". Jeśli jej umiejscowienie w ciele jest inne niż poprzedniej, mamy tendencję do traktowania jej jako niezwiązanej i z reguły nie widzimy z tamtą wspólnego mianownika. Ból wątroby - mówimy - to jedno, a zapalenie zatok - to zupełnie coś innego.

 

Czy do wyleczenia się potrzeba dyplomu uczelni medycznej?

Czy w takim razie można się w ogóle jakoś wyleczyć? I co to w ogóle znaczy "wyleczyć"? Czy, aby się wyleczyć, potrzeba skończyć studia medyczne?

 

Nie mówimy oczywiście o wypadkach i sytuacjach nagłych i kwalifikujących się do skomplikowanych operacji czy terapii - tutaj ewidentnie współczesna medycyna jest niezastąpiona i bezcenna. Nie chodzi o skrajności. Chodzi o pytanie, czy większość schorzeń czy dolegliwości uznawanych za chroniczne nie byłaby możliwa do wyleczenia samodzielnie i bez udziału lekarza oraz leków?

 

Choroby "hodujemy" nieświadomymi nawykami emocjonalnymi

Z powodu dążenia do szybkiej ulgi i unikania nawet chwilowego cierpienia w momencie występowania objawów takich jak podwyższona temperatura, katar, lekki ból głowy czy innej części ciała, swędzenie czy wysypka, fundujemy sobie  poważniejsze choroby, których z wymienionymi objawami nie kojarzymy kompletnie, zwłaszcza, gdy je nagminnie dotąd tłumiliśmy.

 

Dzika natura jako wzór do naśladowania

Sporo można się nauczyć o samoleczeniu obserwując chorujące dzikie zwierzęta, mające zdrowy instynkt. Kiedy zwierzę jest chore, zaszywa się w odosobnione miejsce, nie przyjmuje pokarmu ani nawet często wody i trwa w takim stanie godziny, a nawet dni. Na przemian śpi i budzi się, a jego ciało drży. Nieświadomie pozwala na procesy samoregulacyjne, w których aktywność i pokarm byłyby wielką przeszkodą. Kiedy ciało, które jest bardzo autonomicznym systemem, zakończy proces przywracania stanu zwierzęcia do równowagi, podejmuje ono aktywność i uzupełnia to, czego mu potrzeba.

 

Mamy tę samą mądrość co dzikie zwierzęta, ale nieco zakurzoną

Nie różnimy się tak bardzo od zwierząt. Nasze procesy, jeśli im na to pozwolić, przebiegają podobnie, tyle, że uwikłani w życie w cywilizacji, nie jesteśmy w stanie pozwolić sobie na tyle czasu, ile nasze ciało i psychika potrzebowałyby, aby wrócić do równowagi. Nikt przecież nam nie da płatnego zwolnienia z pracy na dwa lata. Albo na trzy. Albo chociaż na pół roku. A ciało regeneruje się skutecznie, ale dość powoli, zwłaszcza jeśli zaszło w nim dużo uszkodzeń i deformacji.

 

Kuracja spokojem i odpoczynkiem oraz zezwalaniem na pojawiające się odczucia w ciele bez próby ich usuwania lub nadmiernego łagodzenia, wydaje się zbyt proste i nie przychodzi nam nawet do głowy. Coś takiego NIE MOŻE BYĆ SKUTECZNE. TYLKO TO?! NIEMOŻLIWE! To co przychodzi do głowy, to skomplikowane terapie, leki i zabiegi. Również dlatego, że są szybkie, a my nie mamy czasu na leczenie. Chcemy jeść, pić i robić to, na co mamy ochotę, a potem wziąć pastylkę i czuć się dobrze natychmiast. To co nie przychodzi do głowy, to zwykłe przeczekanie i wręcz zaniechanie jakiegokolwiek działania. Ciało "ma" wykonywać "nasze" polecenia i już! 

 

Mówi  się często, że katar nie leczony trwa tydzień, a leczony 7 dni. Symbolicznie mówi to ni mniej ni więcej, iż czy z naszymi staraniami czy bez, pewne choroby i tak będą trwały tyle, ile będą trwały. W przypadku chorób, które powstały na skutek nagminnego tłumienia prowadzących do nich mniejszych objawów, "odkręcenie" ich może potrwać znacznie dłużej i wymagać znacznie większej wytrwałości, cierpliwości i hartu ducha. Przetrwanie tego jest jednak możliwe. Nagrodą jest zdrowie i brak konieczności podtrzymywania tego stanu workiem leków. 

 

Zdrowy instynkt zamiast książkowej wiedzy

Do leczenia przewlekłych chorób nie potrzeba wiele. Nie musimy się "znać" na leczeniu. Jedynie, na czym musimy się "znać", to w jaki sposób dostarczyć sobie spokoju i odpoczynku koniecznego do regeneracji. Potrzebujemy zmobilizować wszelką kreatywność w kwestii, w jaki sposób "kupić" sobie potrzebny na nią czas. Podjąć burzę mózgów z rodziną, przyjaciółmi, sąsiadami - jakimikolwiek przyjaznymi i wspierającymi duszami i poważnie rozważyć temat, skąd wziąć finanse i zabezpieczenie na ten okres, w którym nasze ciało i psychika potrzebują, żeby się zregenerować. Kto może przejąć nasze obowiązki, co możemy spieniężyć z posiadanych zasobów, co ma dla nas mniejszą wartość niż my sami i czego nie potrzebujemy tak pilnie jak własnego zdrowia, a co będziemy mogli ponownie kupić sobie później, jeśli nadal będzie nam to potrzebne? A gdy uda nam się wyzdrowieć, możemy wesprzeć w takim "zdrowotnym urlopie" innych.

 

Skąd wiedzieć, że spokój i odpoczynek pomoże wyleczyć nasze choroby?

 

Wszystko co szkodliwe dla nas zaczyna się i kończy na stresie

Cywilizacyjnie cierpimy na wiele schorzeń, ale za obiekt do analizy, dla uproszczenia, przyjęłam choroby związane z jednym tylko, ale za to najdłuższym, nerwem naszego ciała - nerwem błędnym. Do zaburzeń w jego pracy zachodzi na skutek stresu - traum, dramatycznych przeżyć, chronicznych nerwowych sytuacji. Konsekwencjami jego podrażnienia mogą być objawy, których z żadnym nerwem byśmy nie skojarzyli. Nerw ten natomiast biegnie od naszej głowy, poprzez krtań, struny głosowe, ślinianki, serce, płuca, żołądek, wątrobę, trzustkę, śledzionę, nerki i pęcherz moczowy aż do jelit. Jakiekolwiek zaburzenia tego nerwu znajdują odzwierciedlenie w pracy narządów, które on unerwia, choć nie tylko ich. Możemy nie zdawać sobie sprawy, iż nasze bóle, problemy z oddychaniem, żołądkiem, sercem, jelitami czy nerkami, astma, otyłość, problemy z mówieniem, depresja, problemy żołądkowe, tarczycowe i długa lista innych - to dolegliwości, których źródłem może być reakcja tego nerwu na stres, którego doświadczamy codziennie w cywilizowanym świecie. A znany PTSD weteranów wojennych oraz kogokolwiek, kto traumy i stres ma wpisany w swój życiorys, to zaburzenia pracy m.in. tego nerwu właśnie.

 

Możemy nie zdawać sobie sprawy, iż nasze bóle, problemy z oddychaniem, żołądkiem, sercem, jelitami czy nerkami, astma, otyłość, problemy z mówieniem, depresja, problemy żołądkowe, tarczycowe i długa lista innych - to dolegliwości, których źródłem może być reakcja nerwu błędnego na stres

 

Oprócz ćwiczeń oddechowych, medytacji, masażu i kilku innych naturalnych metod, sugerowanych przez lekarzy medycyny konwencjonalnej, najskuteczniejszy jest "prosty" sposób na wyleczenie tych dolegliwości - długotrwały spokój i odpoczynek oraz "odreagowanie" skumulowanej w ciele na skutek stresu energii. To proces długotrwały, ale skuteczny. 

 

Choroba rewiduje nasze życiowe priorytety

Jak sobie taki spokój i odpoczynek zorganizować i nie popaść w długi i inne problemy finansowe? To bardzo trudne pytanie, na które każdy, kto czuje wagę długoterminowego głębokiego odpoczynku jako najlepszego lekarstwa, potrzebuje znaleźć odpowiedź we własnej sytuacji życiowej. Ale najpierw - potrzebuje uzmysłowić sobie, na ile jego zdrowie i życie ważne jest dla niego samego. 

 

Przeorganizowanie finansowe życia nie jest rzeczą łatwą, ale jest możliwe. Podstawowym jego warunkiem jest wola "zawalczenia" o siebie i swoje zdrowie. W końcu, czy jest coś ważniejszego niż ono? Jeśli jesteśmy chorzy i w bólu, nie ucieszy nas nawet pięciogwiazdkowy hotel, lazurowe morze i drinki pod palmami... 

 

Czy możliwe jest wyleczenie po latach chorób? - to pytanie tylko do nas i tylko my jedni znamy odpowiedź

Wyleczenie się po latach tłumienia objawów jest proste, choć niełatwe. Przede wszystkim jednak - jest możliwe, dopóki jest się żywym i zdeterminowanym.

 

 

 

 

Powrót do listy artykułów

Powrót na górę strony

zapraszam na mój profil na Instagramie:
pytania, które - zmieniając świadomość - zmieniają życie

Uzdrawianie siłami natury

Agnieszka Pareto

SESJE INDYWIDUALNE

online

KLIKNIJ po więcej informacji

KONTAKT

kontakt@agnieszkapareto.com