Choroby pojawiają się tam, gdzie organizm napotyka przeszkody w przepływie energii. Potrzebuje naszej pomocy, aby je usunąć.

Co stoi za tym, że raz nasz dzień jest wspaniały, a innym razem - zupełnie do bani?

O tym jak wielka jest moc twórcy naszego życia - naszego własnego umysłu, i tego, że na co dzień jej używamy - nie każdy wie, a raczej - mało kto wie. 

 

 

 

 

Rzeczywistość czy iluzja?

Żyjemy w świecie, nie zdając sobie sprawy z tego, że to co widzimy, nie jest tym co faktycznie JEST, ale tym JAK MY TO POSTRZEGAMY. Na dodatek, żyjąc w niewiedzy o mechanizmach rzeczywistości, złościmy się na to co widzimy i często boimy się tego, co widzimy, nie mając pojęcia, że widzimy przez coś w rodzaju zniekształconej szyby, która obraz nam przeinacza.

 

Co to oznacza? I gdzie ta “zniekształcająca szyba” się znajduje?

 

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy na urlopie, budzimy się rano i widzimy kątem oka, że w wynajmowanym mieszkaniu jest szaro, ponuro i ciemnawo. Zaczynamy złościć się myśląc “Kurczę - nie po to płacę gruba kasę za wakacje, żeby mieć TAKIE BYLECO”. Wyobrażamy sobie padający za oknem deszcz, który wytwarza w mieszkaniu tą szarość i obfite zachmurzenie i mamy wizję siedzenia cały dzień w zamknięciu, nudzące się i marudzące dzieci w tle i długą listę innych nieprzyjemności. Nastrój nam “siada” - jesteśmy poirytowani i rozczarowani, zanim jeszcze zdążyliśmy postawić stopę na podłodze. Czujemy się jak w psychicznej smole. Mamy już wrażenie, że to jest zmarnowany dzień i wyrzucone w błoto pieniądze.

 

Nagle - nasz wzrok pada na okno i widzimy, że żaluzje są spuszczone i o tym całkowicie zapomnieliśmy.... Podnosimy je, a tu za oknem - porażający blask słońca, błękitne niebo i ludzie w negliżu, tłumnie zmierzający na plażę…

 

Co zatem wywołało ten nastrój? Rzeczywistość czy nasze wyobrażenie rzeczywistości?

 

To oczywiście mocno przejaskrawiony przykład, który jedynie ma zobrazować jak potężny potrafi być nasz własny umysł. Potrafimy sobie dzięki niemu wytworzyć własną rzeczywistość, niezależną od tej istniejącej faktycznie.

 

Kto za nas decyduje jak się czujemy w danej sytuacji?

Skąd jednak w naszym przykładzie wziął się w nas ten niesympatyczny nastrój? Czy to sprawiła pogoda z naszej wyobraźni? Dlaczego akurat TAKI NASTRÓJ wywołała? Czy to “ona” miała taką moc? Jak to się stało, że gdy zobaczyliśmy za oknem “piękną” pogodę, humor nam się automatycznie poprawił? Też pogody to moc i zasługa? Tyle, że “pięknej” tym razem?

 

Nasza świadomość śpi głębokim snem w przekonaniu, że to oczywiste, że słoneczko, błękit nieba itepe “powodują” w człowieku dobry nastrój.

 

Czy tak jest aby naprawdę?

 

Wyobraźmy sobie zatem, że jesteśmy na Saharze daleko od jakiejkolwiek oazy, nie mamy już kropli wody, w ustach nam zasycha, jest nam gorąco, chce się nam zemdleć z duchoty, a nad naszymi głowami słoneczko na czystym błękicie nieba… Czy witamy ten obraz z tymi samymi uczuciami co będąc na urlopie i mając słoneczny “plażowy” dzień nad morzem? Czy usychając z pragnienia na Saharze, z czułością nie pomyślelibyśmy o ponurym zachmurzonym niebie, zwiastującym spadającą z nieba życiodajną wodę?

 

Co zatem decyduje o naszym dobrym nastroju? Słoneczna pogoda? A co o naszym złym? Pochmurny, deszczowy dzień?

 

Czy nie jest to okazja do nabrania podejrzeń, że to może jednak faktycznie nie rzeczywistość zewnętrzna wpływa na nasz nastrój, ale to jak ją widzimy?

 

Dobrze zatem - powiemy - ale co w takim razie wpływa na to jak widzimy i gdzie to coś jest? I czy my coś z tym możemy zrobić?

 

Nie jesteśmy pierwsi, którzy się nad tym zastanawiają. Do tego, że mamy w swoim wnętrzu (to wnętrze jednakowoż, to nie nasze wnętrzności czy wnętrze naszego dosłownego fizycznego ciała - bardziej wnętrze nas jako wielowymiarowej istoty) mechanizmy przetwarzające obraz tego co jest w to, co postrzegamy, doszli już niejedni przed nami. Możemy im oczywiście nie wierzyć - i słusznie - bo nie ma co wierzyć na słowo, tylko lepiej sprawdzić samemu.

 

Dlaczego inni reagują na te same rzeczy inaczej?

Jeśli faktycznie rzeczywistość miałaby wpływ na nasze uczucia, wszyscy ludzie na świecie tak samo czuliby się w deszcz i pochmurny dzień - trzymając się naszego przykładu z pogodą. Czy tak jest naprawdę? Z mojego oglądu nie. Jeśli tego jeszcze jednak nam za mało i nie obchodzi nas przykład innych ludzi, możemy zawsze przeprowadzić eksperyment na sobie.

 

Wyobraźmy sobie samych siebie w kąpieli z pianą, w łazience pełnej wonności i świec, kieliszek szampana na obrzeżu wanny, być może miłe towarzystwo w tej kąpieli… a za oknem deszcz, plucha i ziąb, totalne zachmurzenie i szarzyzna. Jaki jest nasz stosunek do tego deszczu? Czy deszcz i ziąb za oknem mają na nasz nastrój jakikolwiek negatywny wpływ?

 

A teraz - my w zimnym deszczu na przystanku tramwajowym, bez parasola i kaloszy…

 

To by jednak było za łatwe. Pomieszajmy trochę w tej “głowie”...

 

My w zimnym deszczu, na przystanku tramwajowym, bez parasola i kaloszy, kompletnie przemoknięci, ze świadomością, że obroniliśmy właśnie swoją pracę doktorską, wygraliśmy milion na loterii, a w domu czeka nas ukochana osoba z kolacją przy świecach i szampanem…

 

Mało? To dajmy jeszcze…

 

My w zimnym deszczu, na przystanku tramwajowym, bez parasola i kaloszy, kompletnie przemoknięci, ze świadomością, że właśnie rzucił nas chłopak, zgubiłyśmy portfel z odprawą z pracy, z której dziś nas zwolniono (3-miesięczna wypłata) i kompletem dokumentów, i nawet nie mamy na bilet na tramwaj, a w domu czekają nas niezapłacone rachunki i brak internetu…

 

A co powiecie na to?

 

My w zimnym deszczu, na przystanku tramwajowym, bez parasola i kaloszy, kompletnie przemoknięci, ze świadomością, że właśnie rzucił nas chłopak, zgubiłyśmy portfel z odprawą z pracy, z której dziś nas zwolniono (3-miesięczna wypłata) i kompletem dokumentów, i nawet nie mamy na bilet na tramwaj, a w domu czekają nas niezapłacone rachunki i brak internetu… więc idziemy do domu piechotą, bo i tak nam wszystko jedno, w sumie myślimy sobie, że gorzej być już nie może, więc opuszcza nas strach przed czymkolwiek jeszcze, co by się mogło więcej wydarzyć. Nie mamy już nic, więc nic też już nie możemy więcej stracić. I z beznadziei zaczyna wyłaniać się spokój, bo sięgnęliśmy własnego dna rozpaczy, pod którym nie ma już nic więcej...

 

Włącz sobie dobry nastrój, ale nie na siłę - nie zaprzeczaj temu, co jest

To gdzie zatem jest “przełącznik” naszego nastroju? W rzeczywistości na zewnątrz czy w nas?

 

Nie popełniajmy jednak istotnego błędu. Żeby osiągnąć dobry nastrój, nie możemy udawać, że nie jesteśmy w złym. Emocje, które w nas palą żywym ogniem potrzebują się "wypalić" i dopiero w to miejsce pojawią się te bardziej pożądane.

 

Dobrego, owocnego szukania!

 

 

Powrót na górę strony

18 maja 2021

Lista artykułów

Lista kategorii tematycznych

zapraszam na mój profil na Instagramie:
pytania, które - zmieniając świadomość - zmieniają życie

Uzdrawianie siłami natury

Agnieszka Pareto

SESJE INDYWIDUALNE

online

KLIKNIJ po więcej informacji

KONTAKT

kontakt@agnieszkapareto.com